31.05.2009 r. WYDARZENIA

Nie wszyscy parafianie i ich goście wierzyli w zapowiadany przyjazd do Szynkielowa artystów scen śląskich - Pań: Sabiny Olbrich-Szafraniec i Grażyny Griner oraz Pana Huberta Miśki. Wątpiący uwierzyli dopiero wówczas, gdy na początku niedzielnej mszy świętej o godzinie 11-tej, na wejście, popłynęły z chóru dźwięki, których dotychczas w kościele naszym nie słyszano. To śpiewał Pan Hubert Miśka, a na organach akompaniowała Pani Grażyna Griner. Chwilę później ksiądz Jacek powiedział do zgromadzonych w świątyni: - „Wszyscy mogliśmy się poczuć jak w niebie, tam podobno właśnie tak śpiewają.” W nadzwyczaj ciepłych słowach przedstawił następnie i powitał znamienitych gości parafii – artystów ze Śląska: Panią Sabinę Olbrich-Szafraniec, Panią Grażynę Griner i Pana Huberta Miśkę, którzy przyjechali do nas uświetnić szczególne święto – Dzień Matki. Gdy po pierwszym czytaniu zabrzmiało z chóru: „Błogosław duszo moja Pana…, Niech chwała Pana panuje na wieki…[…] wzrok dzieci ze scholki powędrował w górę, w stronę chóru, gdzie śpiewała Pani Sabina. Otwarte buzie dzieci i ich szeroko otwarte oczy można odczytać jedynie jako wyraz bardzo szczerego zachwytu dla sztuki wokalnej śpiewaczki. Potem było kazanie księdza Jacka – pełne refleksji, głębokich myśli i prawd o matkach i ich pracy oraz roli w życiu każdego człowieka oraz rodziny. Kazanie rozpoczął ksiądz Jacek od opowiadania o tworzeniu matki przez Boga i trudnościach, jakie miał w związku z tym Stwórca. Bóg bowiem chciał, aby matka wszystko widziała, wszystko słyszała i wszystko mogła zrobić. „Znam takie ręce, które zawsze błogosławią; takie serce, które nigdy nie przestaje kochać; takie oczy, które płaczą wtedy, gdy nikt nie widzi. To ręce, serce i oczy matki.” Nawiązując do opowieści o tworzeniu matki ksiądz Jacek zakończył kazanie życzeniem: „Oby po twarzach matek płynęły jedynie łzy radości”. I znowu z chóru spłynęła wspaniała, przejmująca melodia. To Pani Sabina z Panem Hubertem, przy akompaniamencie Pani Grażyny, zaśpiewali przepiękny utwór Cesara Francka - „Panis Angelicus”. I znowu skręcone główki i otwarte buzie dzieci i mokre oczy wielu uczestników nabożeństwa. Mszę świętą zakończyło wspaniałe wykonanie oczekiwanej przez zgromadzonych pieśni „Ave Maria.” Pani Grażyna grała na organach, Pani Sabina śpiewała, a wielu wiernych ocierało łzy wzruszenia i radości. I chyba po tym nabożeństwie wszyscy opuszczali kościół jakby zaczarowani, lżejsi, uniesieni. A na drugi dzień zachwycone dzieci ze scholki opowiadały swojej opiekunce z ogromnym przejęciem: „Pani wie, jak ci Państwo śpiewali to w oknach kościoła drżały szyby.” Może i drżały, ale na pewno drżały serca, po plecach przechodziły dreszcze i moczyły się oczy. I trzeba przyznać rację Friedrichowi W. Schellingowi, że „To, co nazywa się genialnością jest pierwiastkiem boskim w człowieku, jest cząstką absolutności Boga.” Tak gromkich braw, jakimi obdarzono artystów na koniec mszy, jeszcze nie słyszały mury naszego kościoła. Być może, za jakiś czas, pojawią się oni znowu u nas. Być może jeszcze raz zachwycimy się pięknem talentu naszych niedzielnych gości. Przecież – jak pisał C.K. Norwid - „Piękno na to jest, by zachwycało / Do pracy – praca, by się zmartwychwstało…”. Można również zacytować w tym miejscu inne słowa (Powel) „To, co najbardziej liczy się w życiu, to wprowadzenie chociaż odrobiny szczęścia do życia innych.” Wszyscy uczestnicy mszy świętej tę odrobinę szczęścia zaznali – na pewno. Kolejne przeżycia czekały wszystkich w remizie OSP, gdzie o godz. 14-tej rozpoczęły się występy artystów i uczniów naszej szkoły. Zgromadzone mamy, artystów, darczyńców i przybyłych gości gorąco powitała Bożena Rabikowska. Mamom zadedykowała krótki wiersz zaznaczając, że najlepiej brzmiałby on w wykonaniu tych, którzy jeszcze mają swoje mamy. „Piękna jest moja Mama / Z każdym rokiem piękniejsza / Każdy jej włos srebrzystszy / I każda zmarszczka głębsza/ Każdy Jej krok trudniejszy / I każda noc czarniejsza / Piękna jest moja Mama / Z każdym rokiem piękniejsza. Mikrofon i prowadzenie występów zgodził się przejąć Pan Hubert Miśka. No i zaczęło się. Przenieśliśmy się w czasy F.Lehara, E. Kalmana, J. Straussa II, R. Sieczyńskiego, V. Chiary i R. Stolza, przeplatane piękną poezją dla Mamy, o Mamie, o naszych Mamach i spotkaniu z Matką. Na początek Pani Sabina z Panem Hubertem zaśpiewali duet z „Księżniczki czardasza”. I popłynęły ze sceny słowa: „W rytm walczyka serce śpiewa – kochaj mnie! Bez miłości świat nic nie wart – kochaj mnie! Następnie pani Sabina wykonała przepiękny czardasz z operetki F. Lehara „Cygańska miłość”. (Kiedy skrzypki grają, w tan nas zapraszają, rytm czardasza przypomina dawne dni…). Po wierszu „Nasze mamy” przedstawionym przez Adama Urbaniaka, była pieśń R. Sieczyńskiego „Wiedeń, miasto mych marzeń”, wykonana wspaniale przez Pana Huberta, następnie duet z „Księżniczki czardasza” ze słowami: „Bo to jest miłość, ta głupia miłość / o której nie wiesz kiedy przyszła, skąd i jak / a chciej ją związać, zatrzymać siłą / z rąk ci się wyrwie tak jak z klatki wolny ptak.” Kolejnym utworem była aria Giuditty z operetki F. Lehara „Giuditta”, zaśpiewana solo przez Panią Sabinę, z pytaniem: „Dlaczego każdy z was..?” , bo przecież „Kto me usta całuje, ten śni..! Cudowna, wzruszająca opowieść kobiety. Szkoda, że wcześnie zmarły poeta Jerzy Liebert jest tak mało popularyzowany. Jego piękny wiersz „Do Matki” powiedziała Ewa Rzepecka. Zaczyna się on od słów: „Pod twoim wzrokiem, matko, jak pod wielkim cieniem / Za który oddam chłody całej flory świata, / Wyrasta moja miłość i w ciebie się wplata, / Jak drzewo w głębię ziemi idące korzeniem [.. ]. I znowu Pan Hubert zapowiedział duet z „Księżniczki czardasza” E. Kalmana. I zabrzmiały słowa: „Jakże mam ci wytłumaczyć…[…], Choć na świecie dziewcząt mnóstwo, usta lgną ku jednym ustom, oczy tylko w jednych oczach widzą świat..”Kolejny duet to przepiękny fragment z „Damy z portretu” Roberta Stolza – „O mia bella Napoli”, popisowo wykonany przez Panią Sabinę i Pana Huberta. Z ogromnym skupieniem wysłuchali wszyscy wiersza recytowanego przez Martę Gronek, a zatytułowanego „Moja Mama”. Tylko część zgromadzonych w sali wiedziała, że ten wyjątkowo ciepły wiersz napisała kilkunastoletnia dziewczynka o szynkielowskich korzeniach. Chwilę później Pan Hubert zapowiedział i zaśpiewał włoski utwór (V. Chiara) o hiszpańskiej dziewczynie „La spagnola”. Artystę wsparła publiczność i śpiewała z nim – oczywiście po polsku –znany powszechnie w kraju fragment tej pieśni […] sto lat, sto lat, sto lat niech żyją nam, i jeszcze jeden…[…]. A potem był, już w duecie, cudowny walczyk z „Hrabiny Maricy” E. Kalmana: „Lekko, zwiewnie i najprościej, / tak jak było od lat, / płynie walczyk o miłości, / walczyk – stary jak świat”. I płynął walczyk, a coraz bardziej uśmiechnięta sala, coraz mocniej biła brawa (łącznie z najmłodszą publicznością). Chwila ciszy i skupienia przyszła, gdy na scenę wyszła Natalia Barabasz i zaczęła recytować fragment utworu K. I. Gałczyńskiego „Spotkanie z Matką”. […] Ona mi pierwsza pokazała księżyc i pierwszy śnieg na świerkach, i pierwszy deszcz, / Byłem wtedy mały jak muszelka, / A czarna suknia matki szumiała jak Morze Czarne.[…] W repertuarze przygotowanym dla nas przez artystów nie zabrakło też Johanna Straussa II i jego „Barona cygańskiego”. Pani Sabina z Panem Hubertem zaśpiewali nam: „ Kto ślub nam dał? / Mów ty…/ O, nie! / Kapłanka, co wiosną się zwie …/ A wiatr nam jak organy grał! […]/ W niebieskich lichtarzach świeciło morze gwiazd, / Od dzikich róż rumieńcem płonął las…[…] I znowu recytacja: „Naucz mnie, mamo, widzieć świat, słoneczny , kolorowy,/ Naucz mnie mamo wiśnie rwać, / słuchać jak z wiatrem gwarzy wiatr / w upalny dzień lipcowy [..]. Ten wiersz przedstawiła Ania Stasiak. Jakoś tak smutno zrobiło się, gdy Pan Hubert zapowiedział ostatni utwór – chyba najpiękniejszy walc świata z operetki F. Lehara „Wesoła wdówka”. Ze sceny w remizie popłynęły słowa; „ Usta milczą, dusza śpiewa - / Kochaj mnie! / Bez miłości świat nic nie wart, / Kochaj mnie! / Uchyl, uchyl nieba, spełń to o czym śnię - / mnie jednego tylko trzeba – kochaj mnie! W tym utworze sala starała się „trochę pomóc” artystom. Potem były długie owacje na stojąco i wysyłane w stronę sceny prośby o bis. I był na bis utwór F. Sartoriego „Time to say goodbye”. I znowu brawa, brawa, brawa. Za krótkie chwile szczęścia, których pamięć na pewno nie zginie, dziękowała artystom i darczyńcom – Marii i Zygfrydowi Makselonom, w imieniu parafian i własnym Bożena Rabikowska. Wszyscy oni obdarowani zostali bardzo skromnymi upominkami – folderem Szynkielowa, podziękowaniami na piśmie ze strony księdza Jacka, OSP i Koła Przyjaciół Szkoły, darami naszej ziemi oraz kwiatami. Wręczali je naszym znamienitym gościom członkowie młodzieżowej drużyny strażackiej. Podziękowania skierowane były również do ks. Jacka Frysia i Pani Joli Kasprzak, uczniów i strażaków. Niemożliwe okazało się jednak możliwe. Jeszcze raz, z całego serca dziękujemy za wzruszenia, za radość, za łzy, za to, iż przez godziny spędzone z artystami i darczyńcami zapomnieliśmy wszyscy o codziennych problemach – materialnych, rodzinnych, zdrowotnych itp. Teraz będziemy wspominać i marzyć. Może rzeczywistość wyprzedzi za jakiś czas nasze marzenia. Oby ! Redakcja serwisu

|