18. kwietnia br. zmarła, a 4 dni później, 22. kwietnia spoczęła na szynkielowskim cmentarzu parafialnym śp. Helena Jurczak z domu Graczyk. Na świat przyszła w 1926r. jako najmłodsze dziecko Antoniego i Jadwigi z Pilarków. Jej starszym rodzeństwem byli: Marianna (•1914), Franciszek (•1916) oraz Józef (•1919).
W wieku 93 lat odeszła jedna z najstarszych, żyjących do 18 kwietnia br. osób urodzonych w Szynkielowie. W przejściu „na drugą stronę tęczy” śp. Helena wyprzedziła o dwa lata od siebie starszą swoją imienniczkę – Helenę z Mielczarków Jastrząbkową i o rok starszą Kazimierę z Mądraszków Fraszczykową, a także o rok starszego Kazimierza Kałużnego i najstarszego szynkielowianina – Tadeusza Wierzbickiego (•1923). Wszyscy oni dotknięci zostali długim, prawie sześcioletnim okresem okupacji niemieckiej mając w czasie wybuchu II wojny św. od 13 do 16 lat. Ten wiek w życiu człowieka to zwykle najpiękniejszy czas w jego wędrówce przez życie. To czas zdobywania wiedzy, zawiązywania przyjaźni, planowania swojej przyszłości. Dla śp. Heleny i wymienionych wyżej żyjących seniorów, ten okres życia wiązał się z ciągłym strachem, cierpieniem, upokarzaniem i śmiercią. Prysły ich marzenia o kontynuowaniu nauki, o spokoju, o planowaniu przyszłości.
Nieżyjący już reportażysta i pisarz – Ryszard Kapuściński – w jednej ze swoich książek napisał: „Człowiek, który przeżył wielką wojnę jest inny od tego, który nie przeżył żadnej wojny. Są to dwa różne gatunki ludzi. […]”
Helena Jurczak przeżyła II wojnę światową w rodzinnej wsi. Była świadkiem okropności okupacji i zbrodni niemieckiego reżimu totalitarnego. Z trudem hamowała łzy wspominając swojego brata Franciszka, którego ostatni raz widziała przed jego wyjazdem na roboty przymusowe do Niemiec wiosną 1940r. Rok później, co jakiś czas, Helena wędrowała na posterunek żandarmerii aby mogła wysłać list do brata uwięzionego przez Niemców. Ból, że Franciszek nie powrócił po wojnie do domu pogłębiał brak jakichkolwiek informacji o miejscu jego ostatniego pobytu i miejscu prawdopodobnego zgonu. Dopiero ponad 60 lat po wojnie udało się ustalić, w którym obozie znajdował się Franciszek tuż przed zakończeniem wojny.
Wielokrotnie podczas spotkań wspominała o swoich wielkich marzeniach - o szkole, o nauce. Ten ogromny żal do okupantów iż zabrali jej to, o czym tak bardzo marzyła, że ukradli jej szansę na zdobycie wykształcenia, że okaleczyli psychicznie i zostawili wielką traumę, to wszystko nie dawało jej spokoju jeszcze wówczas, gdy ukończyła 85 lat. Może dlatego zawsze tak bardzo pilnowała i robiła wszystko, aby jej dzieci, mimo trudnych warunków, mogły spokojnie uczyć się i zdobywać wiedzę.
Koniec wojny w 1945r. nie był dla większości ludzi, także młodych, końcem wielkich problemów. Ludzie wracali do pozostawionych domów rodzinnych o kilka lat starsi, do miejsc, na których domów rodzinnych często już nie było Zycie trzeba było organizować od nowa. Śp. Helenę ominęła wywózka na roboty przymusowe. Prawdopodobnie gdyby była o rok starsza, wywieziono by ją gdzieś do Niemiec, aby była służącą w niemieckiej rodzinie lub pracowała dla nich w polu czy w fabryce.
Bezpośrednio po wojnie w 1945r., w szynkielowskim kościele odbyło się aż 37 ślubów. Jednym z nich był ślub Heleny z Zygmuntem Jurczakiem. Pod koniec czerwca 1946r. na świat przyszło dwóch synów - bliźnięta Jerzy i Jan. Niestety, po kilku tygodniach obu chłopców, w odstępie tygodniowym, odeszło z tego świata. Potem były jeszcze trzy córki i syn, którym ze wszystkich sił starała się zapewnić to, co jej uniemożliwiła wojna – wykształcenie. Nie było łatwo, zwłaszcza że przewlekle chory mąż nie mógł wiele pomóc. Dochody rodziny uzupełniała praca Heleny w Wieluńskiej Spółdzielni Inwalidów oraz ręczne prace na drutach dla potrzebujących sąsiadów i znajomych. Do dzisiaj wiele osób z roczników bezpośrednio powojennych z rozrzewnieniem wspomina piękne sweterki, kamizelki i inne rzeczy robione rękoma śp. Heleny Jurczak.
Czas po przejściu na emeryturę aż do końca fizycznych możliwości pracy wykorzystała śp. Helena na haftowanie krzyżykami obrazów oraz tworzenie kilimów. Trudno ustalić jaką powierzchnię płócien „usiała” kolorowymi krzyżykami tworząc obrazy małe (ok. 7 tys. krzyżyków) oraz wielkie, np. „Ostatnią Wieczerzę” wyhaftowaną ok. 162 tys. krzyżyków. Wiele osób z Szynkielowa mogło podziwiać prace śp. Heleny na wystawie w OSP Szynkielów oraz w Miejskiej i Gminnej Bibliotece Publicznej w Wieluniu. Piękne kopie obrazów wielu znanych mistrzów malarstwa oraz kopie obrazów religijnych zdobią wnętrza domów rodziny śp. Heleny i ludzi przez nią obdarowanych, budząc ogromny podziw dla talentu wykonawczyni u każdego, komu było dane obejrzeć Jej prace. „Trzeba na ziemi tu zostawić naszego życia jakiś ślad […].”Śp. Helena Jurczak zostawiła po sobie bardzo wiele śladów.
Odeszła w 1. miesiącu wiosny tego roku. Podążyła za swoim mężem, swoją przedwcześnie zmarłą córką Zofią, absolwentką UJ, autorką podręcznika dla dzieci do nauki języka słowackiego i współautorką wielu słowników słowacko-polskich oraz za synem Marianem.
Poeta, K. Przerwa-Tetmajer, pisał:
„Szczęśliwi, którzy wierzą że po skonie duchami pójdą w Elizejskie błonie i tam spotkają tych, których kochali.”
Wierzymy, że śp. Helena na pewno spotkała w Krainie Cieni swoich bliskich i teraz znowu są razem. Niech odpoczywają w pokoju.
Redakcja serwisu
|